FAQ Zaloguj
Szukaj Profil
Użytkownicy Grupy
Zaloguj się, by sprawdzić wiadomości
Rejestracja
Anfalas.pl - opis małżeństwa władców i powstania królestwa
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu
Forum MMORPG GAMES Strona Główna » Zgłoś swoją gre » Anfalas.pl - opis małżeństwa władców i powstania królestwa
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Diltram
Przybysz
Przybysz



Dołączył: 24 Wrz 2007
Posty: 1
Przeczytał: 0 tematów



 Post Wysłany: Pon 1:05, 24 Wrz 2007    Temat postu: Anfalas.pl - opis małżeństwa władców i powstania królestwa

Blady świt. Rozprostowane ramiona królewicza Diltrama opadły gwałtownie w geście rezygnacji i pewnego znikomego zniesmaczenia, na horyzoncie malował się skuty lodem brzeg. Westchnął po czym ze spuszczoną głową odwrócił się w przeciwną stronę i z pewnym utęsknieniem, które można było wyczytać z jego oczu wpatrywał się w odległy wyimaginowany ląd – ojczysty kraj. Statek z banderą Królestwa Angmarskiego wpływał do portu..

***

Krzyki królewny dało się słyszeć już w ogrodach królewskich otaczających potężną cytadelę. Niespełna 17-letnia Verlaya wyrażała tak swą dezaprobatę wobec bezwzględnego postanowienia rodziców, ku rozpaczy pokojówki, która na wszelkie możliwe sposoby próbowała doprowadzić ją do stanu powszechnie przyjętego za iście wytworny. Ale jak można zapanować nad rozwścieczoną i rozpieszczoną do przesady królewną, która rzuca się na łóżku krzyczy i tupie nogami zrywając misternie upięte mankiety sukienki i burząc ład, który panował w jej ognistych równie jak temperament, lokach.

- Już pora.. – pokojówka nieśmiało wyszeptała do królewny poprawiając po raz kolejny ułożenie białej sukni, czarownie kontrastującą z jej iście tycjanowskimi puklami.

Verlaya opanowała się, uśmiechnęła do odbicia – była naprawdę piękną młodą kobietą na tle twarzy iskrzyły dwa czarne węgielki, oczy odziedziczyła zdecydowanie po matce, jak i delikatną i wiotką posturę, dość wysoka, z małym kształtnym lekko zadartym noskiem, zgrabna z nieznacznie zarysowanym biustem, ukrywającym się pod subtelnymi koronkami. Cały mistycyzm jej wyglądu burzył charakter. Spontaniczny, żywiołowy zupełnie odmienny od wyobrażenia królewny – dobrze ułożonej, spokojnej, nieświadomej swojej wartości. Zawsze dobitnie wyrażała swoje zdanie, wprowadzając w zakłopotanie rodziców – Władców odległej skutej lodowym chłodem wyspy – Islandii.

Poprawiła opadający kosmyk skręconych włosów i energicznym ruchem otworzyła drzwi komnaty uderzając przy tym nieświadomego niczego jednego ze służących, który zatoczył się i z impetem wpadł na balustradę upuszczając przy tym misternie zdobioną, drogocenną wazę. Przeciągły świst spadającego naczynia był tak wyrazisty, że królewicz, który wraz z towarzyszącymi mu osobami znajdował się tuż przy wrotach wejściowych natychmiast to spostrzegł i jednym precyzyjnym ruchem różdżki unieruchomił je. Wszyscy zaskoczeni tak szybkim przebiegiem zdarzeń dopiero po chwili zorientowali się, że waza zawisła tuż nad głową Króla Islandii. Królewna nie wiele przejmując się zajściem, uniosła wysoko podbródek, przybierając przy tym chłodny wyraz twarzy zeszła dostojnym krokiem ku zebranym. Z przesadnym perfekcjonizmem stawiała delikatne stopy przyodziane w zdobione kamieniami szlachetnymi pantofelki, włosy w niemym blasku wpadających przez strzeliste okna pierwszych promieni słonecznych przybrały niemal karmazynowy odcień. Z każdym krokiem jej wyniosłe spojrzenie coraz bardziej spoglądało ironicznie na królewicza, w którego oczach można było wyczytać już nie znudzenie i niechęć ale zafascynowanie.

***

Zgodnie z planem Władców Islandii, w ich mniemaniu przeciwko woli królewny wydadzą ją za Angmarskiego Królewicza. Lecz po dość specyficznych początkach nastroje królewny ustabilizowały się. Większość czasu spędzała samotnie we własnej komnacie, nie protestowała gdy wieczorna kolacja odbywała się w obecności gości zza morza, a miejsce tuż koło niej zajmował Diltram, próbując zabawiać ją rozmową.

Młodzieniec został spętany więzami zauroczenia. Frywolne zachowanie Verlai ewaluowało w dość dystyngowane gesty, nie odzywała się nie pytana, uśmiechała promiennie i nie przyprawiała już kłopotów właściwie nikomu. Nie zareagowała krzykiem ani żadnym innym wybuchem złości do niej podobnym na wiadomośc, że w godzinach popołudniowych Diltram zażyczył sobie zabrać ją na spacer po rozległych terenach okalającyh cytadele, nie okazała też zbytniego zainteresowania.

Strzeliste drzewa odpowiedzialne za nastrój panujący w dość szerokich i przestronnych alejkach spisywały się doskonale, słońce chowało się za horyzontem pieszcząc ich ciała purpurowymi promieniami. Verlaya ubrana w zwiewną suknię koloru butelkowego idealnie współgrała z tłem, lekkim krokiem zmierzali w nieznaną stronę. Ciepły wiatr zalotnie wdarł się pod sukienkę królewny, co ona skwitowała tylko tajemniczym uśmiechem. On szukał jej bliskości mimochodem poprawił opadające na czoło loki. Odtrąciła jego ręke nie mówiąc nic, a zdawałoby się, że głos zamarł jej w gardle a oczy zapłonęły dziwnym blaskiem. Co było tak bardzo nie podobne do tej wyzbytej z jakichkolwiek manier rozpuszczonej dziewczyny.

Spojrzała na niego poczuła się jakby patrzyła wgłąb niezmierzonego oceanu lub na zasępione niebo o szafirowym lśnienieniu.

- Verlaya – wyszeptał, chodziło tylko o ich dwoje. Nie zauważalnie przygryzła wargę pokrytą zmysłową czerwienią. Zbliżył dłoń i z pewnym wahaniem pogłaskał ją zewnętrzną częścią dłoni po policzku. – ukochana ma – zbliżył się o krok - z nie mojego wyboru – ujął jej podbródek w dłoń - nie mam pretensji, że spotkała mnie miłość z wyboru.
Policzki Królewny przybrały barwę jaśniejącej róży, spuściła oczy odwróciła się gwałtownie i otoczoną zielenią alejką pobiegła w stronę zamku zostawiając samego, zdezorientowanego młodzieńca.

***

Zakradł się do jej pokoju. Zamek wypełniała senna cisza, przepełniona nutą ospałego znudzenia. Wydarzenie w alejca było nic nie znaczącym momentem w ich burzliwej znajomości, zostawiała go samego wiele razy, przyzwyczaił się, nie rezygnował, brnął dalej w to co ku jego oburzeniu zapoczątkowali rodzicie, pochłonęła go pasja zdobycia Królewny. Ona jakgdyby nigdy nic ku wielkiemu zdumieniu wszystkich przestała udawać małą, rozpieszczoną dziewczynkę, przeradzała się w zasadniczą, a właściwie kierującą się własnymi zasadami osobę…
Komnata była przestronna, wypełniona zapachem czerwonych róż, witraże w oknach dodawały uroku surowemu wnętrzu, mimo że wpadało przez nie blade światło księżyca. Zbliżała się północ, wzrok Verlai wędrował po opuszczonych alejkach, postanowiła przestać grać. Osiągnęła już co chciała. Zawsze jej rozwydrzone zachowanie odstraszało potencjalnych kandydatów i dostawała reprymendę od Władców, kolejny stracony sojusznik. A może nie stracony lecz ochłodzony, z przymrużeniem oka mówiąc. Królewna uskuteczniała swe dziwne pomysły, aż do pojawienia się Diltrama i jego pozornie chłodnych morskich oczu. Tak naprawdę igrało w nich ciepło i oddanie. Zbił ją z tropu. Przestała stosować się. Uległa. Nie dała po sobie poznać…
Satynowa pościel skropiona wonią tak delikatnie pieszczącą zmysły. Nikły blask świec wydawał się być wystarczający dla jej czarnych przenikliwych oczu, kosmyki o istnie diabelskiej barwie oplatały zalotnie twarz, kąciki ust unosiły się lekko na każdy szmer dochodzący z zewnątrz.
Nagie ciało skrywała jedynie karmazynowa bielizna, wodziła dłonią po nagich ramionach, może z chłodu wiejącego od okiennic, a może z przekory, ciągle poznawała się. Spodziewała się, spojrzała na księżyc w pełni, drzwi uchyliły się wydając z siebie bolesny dźwięk. Okrągła komnata zawirowała, zbyt dużo wrażeń, zbyt dużo wyobrażeń, właściwie to odczuwała Królewna, spragniona przyspieszonego oddechu na swej szyi, delikatnego muskającego dotyku warg, zmysłowych pieszczot, które zawróciły jej w głowie odwróciła się spokojnie, aby ujrzeć przed sobą Diltrama. Wyglądał na jeszcze starszego i poważniejszego niż był ale przy tym takiego świeżego, spokojne oczy migotały perłami ciepła, dłonie zbliżyły się do jej ciała delikatnie zsuwając satynową koszulkę nocną, zachwiała się poddając się mu całkowicie, oddech, spojrzenie, dotyk, dogłębna wnikliwość, pragnęła tego. Kotary zasnuły ostatnie lśnienie świec. Opanowanie, spokój przepełniony pożądaniem. Już nie było jej zimno, czuła gorąco rozchodzące się od jej wnętrza. Oddała się mu pozwalając pieścić, zdając na pomysłowość, jeszcze nie jej pora. Dostał jej dziewicza duszą i ciało to na co tak czekał i o co każdego dnia wytrwale się starał…
Zapach róż był coraz intensywniejszy.

***

- Żegnaj Ojcze – Verlaya ucałowała go – Matko – uklęknęła przy niej. – Dziękuje wam za wszystko.
Jej ‘tak’ było nagłe ale zarówno tak wyczekiwane, nie skąpiono niczego, pełne dzbany wina najwyśmienitsze potrawy, islandzka kunsztownie zdobiona suknia, jego frak w najdoskonalszym wydaniu lśniący czernią. Już po wszystkim. Przed Boginią swą Anariel złożyli śluby wierności przynależności i oddania sobie nawzajem. Złączeni nie rozerwaną mocą Iluvatara obiecali pozostać tak na wieki…


Post został pochwalony 0 razy
 Powrót do góry »
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Forum MMORPG GAMES Strona Główna » Zgłoś swoją gre » Anfalas.pl - opis małżeństwa władców i powstania królestwa
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)
Strona 1 z 1

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach




Solaris phpBB theme/template by Jakob Persson
Copyright © Jakob Persson 2003

fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2002 phpBB Group